Było tak: - Hm, zróbmy film o Panu Samochodziku. - Ale którą część ? Nienacki napisał 17, z czego kilka naprawdę świetnych. - Aha, to może ten o Templariuszach ? Na pewno zrobimy lepszy serial, niż ten z Mikulskim.
Gratuluję kreatywności twórcom. To tak, jakby jakiś reżyser w USA chciał zrobić remake Indiany Jonesa z nadzięją, że zrobi to lepiej od Spielberga.
Było tak:
Kupmy prawa do wszystkich części, a to znaczy, że musimy sfilmować również "Pana Samochodzika i Templariuszy". Nie mamy wyjścia.
Było tak: Kupmy prawa do wszystkich części i sfilmujmy akurat "Pana Samochodzika i Templariuszy", bo to wszyscy znają.
O, rany!! Sfilmują wszystkie tomy!! Po to wykupili prawa do wszystkich powieści. Będą filmy, może seriale. Tak trudno to zrozumieć??
...po tym "gównie" (i jego gorącym przyjęciu) to już pewne że nic więcej nie nakręca XDDDDDDD
To bardziej wyglądało tak:
— zróbmy film?
— Ale jaki? Komedię, sensacyjny, dramat
— Zobaczymy jaki wyjdzie.
Ja przeczytałem ale warunkując to, że to zupełnie inna książka. To nie są już książki o Panu Samochodziku. Zresztą mają zakaz używania tego w tytułach.
Zrobią, zrobią. Może nie lepiej, ale teraz Indy będzie kobietą. Najlepiej czarnoskórą, albo Azjatką.
Henry Walton Jones Junior... Sallah bardzo się śmiał z tego, że ksywa "Indy" pochodzi od psa. Psa Indianę można przez chwilę zobaczyć w "Ostatniej Krucjacie".
Ciekawe ze na filmweb.pl nie ma śladu po pierwszym czyli oryginalnym serialu „Pan Samochodzik i templariusze”. Ciekawe dlaczego. A co do nowości z netfliksa może współczesnym małolatom się spodoba. Ja wstępnie mam wątpliwości. Tym bardziej ze wszystkie późniejsze próby wypadły marnie lub po prostu żałośnie.
Bo tamten kultowy serial z 1971 roku nie miał w tytule "Pana". To był "Samochodzik i Templariusze" i pod takim tytułem jest we wszystkich bazach danych.
Zobaczyłem właśnie trailer i niestety, ale zapowiada się coś jeszcze gorszego niż "Latające machiny".
Nie wiem na jakiej podstawie reżyser, ktòry nigdy niczego nie stworzył i scenarzysta, który nigdy niczego nie napisał, uznali, że są mądrzejsi i zrobią to lepiej od najbardziej popularnego w PRL, wielomilionowego pisarza. Ile trzeba mieć w sobie tupetu, żeby będąc chłystkiem bez dorobku "poprawiać" Nienackiego. Szokująco głupi pomysł.
A czy w nowym Panu Samochodziku będą murzyni? Oooo przepraszam chciałem napisać afro Amerykanie albo afro europejczycy czy też afro Polacy?
Było tak: - Hm, zróbmy film o Panu Samochodziku. - Ale którą część ? Nienacki napisał 17, z czego kilka naprawdę świetnych. - Aha, to może ten o Templariuszach ? Na pewno zrobimy inny film, niż ten z serial Mikulskim.
Było tak: Zróbmy film o Panu samochodziku. Temat taki i legenda taka, że to samograj, film sam się zrobi.
Piszesz z perspektywy emeryta. Serial z Mikulskim powstał ponad 50. (!) lat temu , obstawiam, 2/3 użytkowników Netflixa w Polsce nie było jeszcze wtedy na świecie :)
Poza tym biorąc wątek templariuszy można zainteresować widza z innych krajów. W końcu to element globalnej popkultury.
I poszło... Nie spodziewałem się po tej produkcji zbyt wiele, ale - pomimo, że się przygotowywałem mentalnie, przetrwałem tylko 10 minut. Ciekaw jestem, jak tę wersję odbierze dzisiejsze, młode pokolenie, nieznające wersji z Mikulskim.
To Cię ładnie powaliło :D haha Samochodzik i Templariusze to serial kultowy, sorry KULTOWY. Aaaaa widzę, że Pan Troll z dwoma ocenami ;) a to już nie dyskutuję haha jak zapłacili to trzeba Mikulskiego zmieszać z błotem i nazywać tego potworka czymś lepszym. Co ta kaska robi z gustami haha :P
ale czemu troll. Ja po prostu nie komentuje, tzn. raz skomentowalem kiedys dawno temu Sep. Mi sie po prostu ta ekranizacja spodobala. Nic wiecej. Czy liczba wczesniejszych ocen zmienia percepcje komentarza?
A piszcie sobie co chcecie, mi sie podoba, moze dlatego ze nie jest to typowe polskie kino morlanego niepokoju, gdzie ma byc smutno i prawdziwie.
Skala 1-10 to nie jest wyzsza matematyka. A nawet ta nizsza nie dziala na zasadzie ”pisze sobie co chce".
A ja szanuję Twoją opinię, choć nie rozumiem. Napisz proszę, jeśli możesz, co Ci się podoba w tej wersji, bo jesteś wswojej ocenie unikatem.
o dziekuje za mily komentarz, stad pokusze sie o garsc przemyslen:
1. Uwspolczesnienie fabuly. Zamiast siermieznego PRL-u rezyser pokazal komiksowy swiat w stylistyce retro. Dla mnie wypada to na plus.
2. Glowny bohater czerpie ze wzorca, jednak jego sylwetka jest bardziej wyrazista. Podobaly mi sie nawiazania do bonda (chociazby scena gdzie biegna po stosach klod - casino royal)
3. Siegniecie po blizej nieokreslone lata 60, 70 ubieglego wieku, spowodowalo ze dialogi mlodych bohaterow sa mile dla ucha, bez slangu, lub tez zupelnie drewnianego, mlodziezowego jezyka sf-f (zawszew mnie dziwilo, ze w Polsce nikt nie potrafi pisac dialogow mlodych bohaterow filmowych)
4. Sceny konfrontacji ze zloczyncami - w sumie fajnie ze troche jednak tych elementow walki sie znalazlo - troche jednak realistycznej niz siegniecie po unaczek ORMO i opaske i wypisanie mandatu.
5. Elementy introspekcji - fajnie pokazane sceny z czasow zamierzchlych, mimo budzetu rzedu 5 zl, nie ma czego sie wstydzic
6. Elementy magiczne - cos innego niz, 2 kielichy mszalne, 10 monet i 1 miecz.
I zak jak juz wczesniej gdzies wspominalem, ogladalem wczoraj premiere wraz z corka, ktora zna powiesc, oraz wersje poprzednia, serialowa. Oboje stwierdzilismy, ze wyszlo fajnie, jak na poslskie kino, na prawde niezle.
A co do trzymania sie pierwowzoru, to nie sadze zeby komukolwiek chcialo sie ogladac w 2023 roku film, w ktorym glowny bohater wyciaga kartki, zeby zatankowac benzyne. To moze i prawda historyczna, ale meczaca i nudna, a przeto niezrozumiala dla mlodego widza.
ad meritum: tak mi sie jeszcze nasunelo na mysl, ze Nienacki mial zupelnie inna perspetywe, bo pisal powiesci nascie lat po wojnie, gdzie kraj byl spustoszony, wiec odkrycie monety, starego zbioru ksiazek przemawialo do wyobrazni. Uwazam, ze w obecnych czasach to co rozpalalo wyobraznie 60 lat temu, nie zrobiloby wrazenia innego niz politowanie.
Mam zdanie skrajnie przeciwne do Twojego, choć naturalnie szanuje prawo kazdego do opinii, Podobnie jak Tobie podoba mi się komiksowy PRL. Film retro, ale kolorowy. Podoba mi się główny bohater i aktor go grający. Fajnie, że nie jest tylko intelektualistą, ale i przyłożyć potrafi i walczyć itp. Na minus: kompletnie niepotrzebny Caramba latynos. Co to ku....wa miało być? Bajka dla malutkich dzieci? Bzdurny pomysł z sektą (pewnie na fali popularności Wiedźmina) i w ogóle wątki fantasy. Po cholerę? Przewaga serii o Samochodziku był prymat rozumu. To były kryminały z historią w tle. Po co od tego odchodzili? Jasne, ze trzeba było uswspółcześnić bohatera, ale książka to gotowy scenariusz. I ten adwersarz Tomasza: Badura czy Batura? Fajny potencjał na kryminał o złodziejach, przestępcach, przemytnikach. Do tego z teog co pamiętam z dzieciństwa to ten Batura był przystojny inteligentny. I ten pojedynek między nim a Tomaszem był do końca wyrównany. Do tego prawie zawsze jakas podstawiona ślicznotka w otoczeniu Tomasza, która szpiegował dla Batury a potem si e w Tomaszu zakochiwała. No super scenariusz po prostu. Filmów z elementami fantasy dla młodzieży jest od groma. I tak nie dorównamy im w efektach specjalnych. I po co? Świetny kryminał, z zabójstwami, niebezpieczeństwami charyzmatycznym bohaterem byłby czymś naprawdę ożywczym i innym. Ale nie. Trzymanie się intrygi książkowej było poniżej godności młodych reżyserów, którzy pewnie pierwszy raz dostali dużą fabułę. No i stworzyli takie nie wiadomo co i nie wiadomo dla kogo. Bigos, barszcz z uszkami, ruskie pierogi i sushi w jednym.
Zgadza się - scenarzysta ma na koncie komiksy z gatunku fantastyki, a reżyser reklamy, teledyski i kilka dokumentów. Żaden z nich nie popełnił wcześniej długometrażowego filmu fabularnego.
Ja to nazywam "syndrom nowego Brand Managera". Pracuję w marketingu. Każdy niemal nowy Brand Manager MUSI, ale to po prostu MUSI zmienić materiały marketingowe poprzednika. ulotki itp. "W imię zasad". Sama tez popełniałam ten grzech. Taka postawa pokazania swojego znaczenia: "Patrzcie teraz ja rządzę". Sama tez tak robiłam, ale w zeszłym roku miałam świetną Dyrektorkę, która mi uświadomiła, ze wartości nie buduje się na kwestionowaniu tego, co było. Chłopakom się spełnił sen o fabule i zaszaleli. Kompletnie bez sensu. Kryminały dla młodzieży, gdzie każda zagadka ma logiczne racjonalne wytłumaczenie byłyby super. Może być ciekawie. Trzeba dodać pościgi, sceny walki, romanse. Takie Scoobie i James Bond w jednym. A tak wyszło nie wiadomo co, A najbardziej poroniony pomysł to ten kurcze Zorro latynos. O co im chodziło? Zresztą, ja to oglądałam jako dorosła osoba, której książki czytała Mama, wychowana na nich. Zatem może dzieic to kuuja. Ja jednak jako PR-owiec i marketingowiec uważam, ze zmarnowali potencjał na świetną kryminalno-historyczno-przygodową serię dla młodzieży.
Znam to zjawisko z własnego poletka. :-) Brak szacunku, rozbuchane ego, przemożna chęć wykazania się i zaistnienia... Co ciekawe, Sztybor w swoich wpisach na FB z uporem, kilkakrotnie powtarzał, że "mam zaszczyt" pisać scenariusz do nowego Pana Samochodzika - tak, jakby oryginał, czy samo zjawisko PS, miały dla niego jakiekolwiek znaczenie (z drugiej strony życiorys Sztybora i jego wypowiedzi budują obraz osoby egzaltowanej i niespecjalnie stabilnej emocjonalnie).
Co warto zauważyć, przed premierą twórcy celowo i świadomie kłamali, że film - aczkolwiek odmienny fabularnie od pierwowzoru - będzie w klimacie oryginału, że nawet w trakcie zdjęć wprowadzali korekty, aby było jeszcze bardziej panasamochodzikowo; że czytali Pana Samochodzika, że są jego fanami.
No i jeszcze jedno - wieszamy wszystkie psy na Sztyborze i Nykowskim, którzy przez własną indolencję, brak doświadczenia, brak warsztatu, egoizm etc. spaprali tak, zdawałoby się, murowany temat na sukces. I słusznie. Ale z drugiej strony, przecież nie wybrali się do tej realizacji sami. Ktoś musiał uznać, że urodzony w 1986 roku autor scenariuszy fantastyki i twórca kapitana Minety, bez żadnego doświadczenia w filmie fabularnym, jest idealną osobą do napisania scenariusza pełnometrażowego filmu przygodowego dla młodzieży czy familijnego, którego akcja dzieje się w głębokim PRL. Ktoś musiał uznać, że reżyser teledysków, bez wykształcenia reżyserskiego, bez żadnego doświadczenia w filmie fabularnym - a zatem i w poważniejszej pracy z aktorami - jest idealną postacią do poprowadzenia takiego filmu. O reszcie ekipy zmilczę, choć wyczyny scenografa zasługują na specjalne wyróżnienie.
Przecież musiała być jakaś kolaudacja scenariusza, ktoś musiał go chyba przeczytać i ocenić - a ocena, o ile byłyby to osoby stojące intelektualnie powyżej wczesnych klas podstawówki, mogła być tylko jedna... Ktoś stojący nad twórcami przecież podejmował jakieś decyzje? W taki sposób promuje się mierność...
Ale, z kolejnej strony, skoro nawet tak murowany przepis na sukces jak "Klub włóczykijów" potrafiono już przed laty koncertowo zmasakrować - z tej samej między innymi przyczyny, wprowadzając zmiany tam, gdzie nie były potrzebne - to może lepiej już sobie współczesnymi adaptacjami literatury przestać głowę zawracać. Nic z tego polskiego kina nie będzie.
Świetnie to ująłeś/łaś. Podpisuję sie obiema rękami. A nie jestem jakimś pancernogłowym fanem, zamkniętym na innowacje ani pokoleniem PRL. To było dno!
O? Brawo za mądry głos. Właśnie siłą materiału źródłowego, czyli książki, jest jego inność od współczesności, jego autentyczność, ale przy tym uniwersalizm wartości. Tymczasem twórcy tego "produktu filmopodobnego" postanowili się ścigać z hollywoodzkimi blockbusterami. Z góry można było założyć jakie mają szanse, biorąc pod uwagę ich doświadczenie i budżet. Zrozumiałbym, gdyby to byli chłopcy 20 letni, którzy kręcą amatorską etiudę. Tymczasem to 40 letnie byki, czyli są to ludzie niezbyt lotni i jest to eufemizm. Każdy dojrzały człowiek, choćby minimalnie tylji rozgarnięty, wie doskonale, że aby zrobić coś wartościowego, trzeba podkreślić swoje moccne strony, swoją inność, naturalność i autentyczność.
Tak - kartki na paliwo mogłyby być ciekawe dla współczesnych młodych ludzi, bo są czymś egzotycznym, innym i prawdziwym.
Nie - ten film nie ma prawa się spodobać współczesnym dzieciom, bo odrzuca je sztuczność i tandetne naśladownictwo. Innymi słowy - zamiast obejrzeć ekstremalnie tandetną podróbkę "Bibliotekarza", lepiej obejrzeć oryginał. Tymczasem można było nakręcić nie podróbkę kina made in USA, a oryginalnego "Pana Samochodzika" i to byłoby ciekawe, bo inne, prawdziwe, autentyczne, szczere. Różne od tego, co na rynku jest dostępne masowo i to znacznie lepszej jakości niż badziewie stworzone przez Nykowskiego i Sztybora.
To, co piszę nie jest żadną wiedzą tajemną, tylko oczywistą oczywistością dla każdego, kto ma choćby minimalną wiedzę o produkcie. 40 letni filmowiec powinien to wiedzieć. Chyba, że nadal mieszka z Mamą i koloruje kolorowanki.