"Ave, Cezar" to dramat Poncjusza Piłata, który chciał być (wg Coenów BYŁ) dobrym obywatelem, a wysłał Chrystusa na śmierć.
Bracia Coen cały czas przypominają, że to film "biblijny":
(1) Scenarzyści, którzy "porwali" Whitelocka to 12 apostołów
(2) Whitelock to Jezus
(3) Mannix to Poncjusz Piłat. To on w finale decyduje o losie Whitelocka (upokarza go i rozkazuje "zagrać rolę życia").
(4) Mannix w filmie ma dylemat czy zostać w studiu czy przejść do przedstawiciela Lockheeda, który nie bez powodu chełpi się bombą atomową (Szatan).
(5) Nieobecny Szef studia to Bóg. Jest również prawdopodobnie właścicielem pięknego domku nad oceanem w którym przetrzymywany jest Whitelock (Kogo stać na taki dom w takim miejscu?)
(7) Postać grana przez Tatuma to Judasz. Mannix odkupuje Whitelocka za "drobne" (30 srebrników).
(8) Tatum upuszcza pieniądze i wchodzi do łodzi podwodnej, która symbolizuje jego śmierć (Mt 27,5: „Rzuciwszy srebrniki ku przybytkowi oddalił się, potem poszedł i powiesił się”.)
(9) Bliźniaczki (reporterki) symbolizują Stary i Nowy Testament. Stary Testament reprezentuje kobieta, która pisze plotki ("... kanonu weszły tylko te teksty, w których powstaniu dopatrywano się interwencji Boga.")
(10) Hobie Doyle to Biblijny Hiob, a Laurence to "oskarżyciel". Szef studia (Bóg) wystawia go na próbę, przenosząc go z Westernów w których był świetny, do filmów w których nie daje sobie rady. Hobie nigdy nie narzeka i dlatego zostaje nagrodzony. Zostaje umówiony z piękną kobietą.
(10) DeeAnna Moran grana przez Scarlett Johansson to Maria z Nazaretu. Kobieta zachodzi w ciąże, ale ukrywa to i wg papierów zostanie matką bez poczęcia (adoptując swoje własne dziecko) mimo, że urodzi dziecko.
Udało wam się odnaleźć jeszcze jakieś nawiązania do Biblii?
PS. W filmie jest wiele porównań Chrześcijan do komunistów, a najbardziej wyraźne to zachwyt Whitelocka Jezusem w słowach "Jezus rozdawał wodę wszystkim, nie ważne czy rzymianin czy niewolnik"
A czy domek nad oceanem nie należał do postaci granej przez Tatuma? O ile pamiętam, porywacze powiedzieli Bairdowi, że posiadłość należy do nieobecnego członka grupy, czyli właśnie Burta.
Tak, na pewno, w jednej scenie ktoś nawet to potwierdził, że dom należał do Burta.
Tak, tak, tak i jeszcze raz tak dla Twojej interpretacji, pokrywa się z moją po wczorajszym seansie.
Wszystko się zgadza. Bardzo zgrabnie opisane! Chociaż jest duża szansa, że to tylko Twoja wyobraźnia :-)
Całkiem zgrabnie ;) Ale domek nad oceanem był Burta Gurney'a a DeeAnna Moran wzięła ślub z "osobą" i ostatecznie nie doszło do adopcji, więc raczej urodzi normlanie, nomen omen po bożemu, jako prawowita żona :)
Nie znam się ale słyszałem, że była dziewicą wiec normalnie nie mogła urodzić bo nie współżyła z Józkiem??? Oczywiście z medycznego punktu jest możliwy stosunek bez "przebijania" dziewictwa? Ponoć???
Czy gdyby religie (czyt. sekty) były dozwolone od 21. roku życia, to czy będąc w tym wieku uwierzyłbyś naganiaczom takiej sekty?
"Cześć stary, wstąp do nas! Mamy taką grupę, modlimy się do bliskowschodniego lewicowego Żyda z matki Żydówki zapłodnionej przez jego niewidzialnego brata, itd. Co prawda nie przynosi to żadnych efektów, ale zawsze możemy liczyć na to, że kiedyś, po śmierci, nie będziemy się smażyć w kotle. W zamian za nasze ciężko wypracowywane pieniądze nasi kapłani mają teraz raj na ziemi, dyktują naszym politykom antychrześcijańskie ustawy, dostają naszą ziemię, gwałcą nasze dzieci i będą mieć wysokie emerytury podczas, gdy my..."
...i tak dalej
...i tak dalej
Jak to nie przynosi to żadnych efektów? Właśnie w takim prawdziwym chrześcijaństwie to jest super, że są owoce i dlatego jestem mega za tym! I nie pisze tu o owocach materialnych czy jakichś układzikach między polityką a jakimś kościołem. Osobiście jestem mega zadowolony z pokoju, miłości, odwagi jakie dostaje bo to jest po prostu życie na maxa. Pozdrawiam, przyjacielu :D
Zbyt łaskawa to interpretacja. Rabbi nie byłby tak wyrozumiały, gdyby nakręcili takiego gniota np. o Mojżeszu...
No dobra wiedziałem, że ten film ma jakieś drugie dno... ale tym mnie zszokowałeś! To zupełnie zmienia sposób widzenia całego filmu. Dla kogoś nieznającego biblii niemożliwe do wyłapania.
Nie czytałem, ale kiedyś trzeba się zapoznać. W końcu ma ocenę 8,26 na lubimyczytać.
Po głębszym przemyśleniu muszę stwierdzić, że nie zgadzam się z powyższą interpretacją.
1) Przede wszystkim do powyższej interpretacji nie pasowało mi, że przedstawiciel Lockheeda jest Szatanem (a tej metafory jestem raczej pewny, sugerował to chociażby sposób nakręcenia tych scen albo ten fragment z bombą wodorową). Skoro tak to czemu namawiał Mannixa do odejścia? Gdyby był diabłem to raczej próbowałby mu wyperswadować zostanie w branży filmowej. Jak dla mnie to Mannix jest Chrystusem. Przez cały film dręczy go dylemat czy przejść do Lockheeda (czyli "zwykłej" pracy, ergo wybrać żywot człowieka (coś a la Jezus w "Ostatnim Kuszeniu Chrystusa")) czy pozostać w świecie filmu, chociaż oznaczało to z jego strony pewne cierpienie i spore poświęcenie (brak możliwości poświęcenia czasu rodzinie - tu też widać analogię do "Ostatniego..." - tam Jezus wybierając żywot człowieka zakładał rodzinę). Moim zdaniem pozostanie w branży filmowej oznaczało właśnie śmierć na krzyżu. Mannix wybrał męczeństwo w świecie filmu, aby ukoić ludzkość (przez produkcję kolejnych filmów, które są dla niej "balsamem na utrapione serce" (czy jakoś tak to było powiedziane)). Do tego namawiał go pośrednio duchowny – powiedział, że powinien zrobić to co uważa za słuszne. Dodatkowo moment, w którym zrozumiał, że musi wybrać tę trudniejszą drogę obrazowała scena, gdy stoi przed trzema krzyżami ustawionymi na planie filmu „Ave Cezar” (pamiętacie? Pod koniec filmu Mannix przychodzi sam na plan, kiedy nikogo z ekipy jeszcze nie ma i patrzy refleksyjnie w stronę krzyży). Ona jasno świadczy o tym, że wybór świata filmu symbolizuje śmierć na krzyżu. Dodatkowo ostatnie ujęcie w filmie – Mannix idzie po planie, rozmawia z jedną z sióstr dziennikarek; w pewnym momencie rozmowa się kończy, kamera wędruje w górę, a na tle nieba widać wielki pojemnik na wodę (czy coś takiego) a na nim napis „BEHOLD”, czyli „ujrzeć, spostrzec”. Scena ta oznaczać może, że Mannix ostatecznie pojął wolę Bożą – zrozumiał, że musi umrzeć na krzyżu, czy raczej umierać codziennie na krzyżu, wypełniając swoją powinność. Bo nawiązanie jego postaci do Chrystusa nie służy raczej temu, żeby pokazać, że był on jedynym zbawicielem (że to on jest TYM jedynym mesjaszem zbawiającym ludzkość tzn. bez niego przemysł filmowy by nie funkcjonował), ale że raczej tak jak Chrystus musi on każdego dnia dźwigać swój krzyż wypełniając przeznaczoną mu rolę, zgodnie z maksymą „Wszyscy jesteśmy Chrystusami”, która została przywołana (może nie dosłownie) na początku filmów w trakcie spotkania duchownych.
2) Pasowałoby to do koncepcji, że szef wytwórni jest Bogiem oraz że Tatum gra Judasza. Przecież on nie zdradził komunistów, tylko zdradził wytwórnię poprzez porwanie Whitelocka. Poza tym grał dla wytwórni Capitol Pictures, a więc był protegowanym Mannixa (można by rzec – jego uczniem).
3) W tym kontekście komuniści to nie apostołowie, ale raczej Żydzi, domagający się śmierci Jezusa (upadku biznesu filmowego), który służył wg nich bezwzględnemu kapitalizmowi (wcieleniu szatana)). Nie wiem do końca kim w tej koncepcji miałby być Whitelock, może Poncjuszem Piłatem, którego namawiali do odwrócenia się od branży filmowej. I który poprzez odejście z filmu pośrednio przyczyniłby się do skazania Jezusa na śmierć, gdyż jego nieobecność oznaczałoby niemożliwość ukończenia filmu. A może jakimś Rzymianinem, który ostatecznie się nawrócił (za sprawą „nauk” samego Chrystusa – Mannixa, który w dość brutalny sposób wyjaśnił mu jego rolę w przemyśle filmowym).
Tylko, że w tym kontekście postaci Jezusa nie należy utożsamiać wyłącznie z Mannixem , ale również z całym przemysłem filmowym. Zresztą konieczność wielowymiarowego ujęcia postaci Jezusa do właściwego zrozumienia filmu została zasugerowana w rozmowie Mannixa z duchownymi na początku filmu (pomocne w odbiorze filmu może być też wcześniejsze zapoznanie się z „Ostatnim Kuszeniem Chrystusa” Scorsese).
Jak dla mnie film to raczej ukłon w stronę filozofii egzystencjalnej. Bardziej niż Biblia pasuje mi tu Dżuma Camusa i mit o Syzyfie.
naklisze.blogspot.com/2016/02/ave-cezar-hail-caesar-2016-rez.html
Gdyby Mannix miał być utożsamiany z Jezusem to nie zachowałby się tak wobec Whitelocka jak się zachował.
Jezus wcale nie był potulny jak baranek. Jak trzeba było to kopasy rozdzielał ochoczo a obelg nie żałował .Hej!
Bardzo pasuje mi Twoja interpretacja, jak i też Ledsbourne, ale ciekawi mnie czemu film ma tak słabe notowanie na filmwebie, na imdb też nie lepsze. Wg mnie to bardzo dobry film.
Bo wymaga myślenia.
Ja nie załapałem analogii z PŚ . Film mnie umęczył, ma drugie dno, muszę sie z tym przespać. Hej!
"W filmie jest wiele porównań Chrześcijan do komunistów, a najbardziej wyraźne to zachwyt Whitelocka Jezusem w słowach "Jezus rozdawał wodę wszystkim, nie ważne czy rzymianin czy niewolnik"
Dodam jeszcze jedno skojarzenie - pierwsi chrześcijanie to byli rybacy, symbolem chrześcijaństwa jest ryba, więc może nie przypadkowo widzimy komunistycznych spiskowców w rybackiej łodzi. Nawiasem mówiąc sowiecka łódź podwodna to też taka mechaniczna ryba w sensie metaforycznym.
Przyznam, że mnie właśnie interesował ten aspekt. Idea komunistyczna to takie świeckie chrześcijaństwo. Mamy tu do czynienia z paradoksem - idea chrześcijańska jest dopuszczalna tylko w formie filmowego mitu, natomiast w świecie realnym jest tępiona, a przecież idee komunistyczne przynajmniej w jakimś zakresie są tożsame z chrześcijańskimi (choćby sprawiedliwość o którą walczą scenarzyści, czy inaczej walka z kapitalistycznym wyzyskiem).
Jest tu jeszcze jedna płaszczyzna - systemowa/imperialna, a w zasadzie relacja człowiek (jednostka) vs. imperium/system/państwo. W filmie oglądamy zmagania jednostki z trzema imperiami - rzymskim, amerykańskim i sowieckim. We wszystkich przypadkach człowiek jest podporządkowany systemowi, jest trybikiem w imperialnej maszynie.
Komunizm nie ma nic wspólnego z chrześcijaństwem. Komunizm to odnoga satanizmu zamieniająca człowieka w bydle. "Prawa historji", o których pitolą w filmie lewicowi fanatycy, to odarcie człowieka z wolnej woli - czyli największego daru od Boga.
No i oczywiście komuniści nigdy nie walczyli o sprawiedliwość. Walczyli o "sprawiedliwość społeczną", czyli w wielkim skrócie, by zabrać lepszym ( zdolnym, przedsiębiorczym, roztropnym, szlachetnym ) i dać gorszym ( leniom, zwyrodnialcom, ateistycznym fanatykom, brutalom i tak dalej ). Jest to ideologia masowej grabieży zgodnie z wolą totalitarnego centrum dowodzenia.
"(9) Bliźniaczki (reporterki) symbolizują Stary i Nowy Testament. Stary Testament reprezentuje kobieta, która pisze plotki ("... kanonu weszły tylko te teksty, w których powstaniu dopatrywano się interwencji Boga.")"
Niekoniecznie:
"Another simple explanation: two of the most noted columnist of the era were identical twin sisters- Dear Abby and Ann Landers."
Czytając Twoją i qwasd12345 interpretację widzę, że jest jakiś sens i przekaz tego filmu. A może to tylko Wasza wyobraźnia i nadinterpretacja, ale jakiś pomysł na ten film macie. Ja myślałam, że to tylko holyłódzki bubel wypełniony znanymi nazwiskami. Wyszłam po 40 minutach.
no to dobra lekcje mialas - nie wszystko, czego nie rozumiemy, oznacza od razu, ze jest glupie. A wiekszosc ludzi niestety tak wlasnie ocenia to, czego nie rozumie. Moze wiec na 1 ten film nie zasluguje ?? Chociazby ze wzgledu na gre aktorską, scenografię, no i wlasnie głębię przekazu ??
Chętnie poczytam co mają do powiedzenia na temat tego filmu ludzie umiejący wypowiadać się w języku polskim, jakiś czas temu bartek_36 zapodał ogólny wątek, ale bez odzewu.
Gwoli ścisłości to Judasz, a nie Piłat, zmusił Jezusa, by zagrał "rolę życia". Dobre rozwinięcie i uzasadnienie przedstawia Amos Oz w książce "Judasz"
ha,ha,ha......sorry, ale nie kupuję tego. Nie rusza mnie ta symbolika. Żadnej głębi, przesłanie bardzo marne. Trzeba głośno to powiedzieć: KOLEJNY HOLLYWOODZKI BUBEL!!!!!!!!!!!!
Dokładnie, tak naprawdę film nie musi dopowiadać wszystkiego, ale bez przesady. Prawda jest taka, że taką niesamowitą opowieść możemy sobie dopowiedzieć do "projektu x"- wzorując się np. na synu marnotrawnym, albo do "Ciacha" twierdząc, że film odnosi się do mitologii greckiej ;)
Ale to chyba nie o to chodzi. Film jak dla mnie jest zlepkiem scen, które się często nie uzupełniają. Wszyscy dobrzy aktorzy grają drugoplanowe role, a najważniejszy jest gościu, który udaje kowboja :D
Warto też dodać, że komunistyczni scenarzyści to wcale nie wymysł scenariusza. Fajne nawiązanie do czarnej listy i procesu dziesiątki z Hollywood.
o czym opowiada film Trumbo, nominowany w tym roku do oskara za pierwszoplanowa role:)
Bardzo ciekawa interpretacja! Po głębszym przetrawieniu seansu widzę to jednak trochę inaczej:
To Mannix jest Chrystusem - rozmawia z Bogiem - czy to przez telefon z szefem studia, czy to przez księdza w konfesjonale, jest kuszony przez Szatana (Lockheed), ma rozterki - jednak ostatecznie wybiera drogę trudną. Jego ukrzyżowaniem staje się porwanie Whitelocka i możliwość niedokończenia wysokobudżetowej produkcji. Jednak w ostatecznym rachunku to się udaje, co jest swoistym zmartwychwstaniem - a jeżeli obraz jest wzorowany na Ben Hurze, to z pewnością okazał się niezwykłym sukcesem. Natomiast Whitelock jest Św. Piotrem, a zbuntowani scenarzyści żydowskimi kapłanami/faryzeuszami. Whitelock w swojej naiwności - a może ze strachu w momencie swojego porwania - wypiera się studia i zaczyna się przekonywać do idei komunistycznych, jednak ostatecznie staje po stronie Jezusa/Mannixa i to dzięki niemu udaje się dokończyć film - tak jak to dzięki Piotrowi udało się rozgłosić Słowo Boże i utworzyć Kościół. Zgadzam się oczywiście do analogii DeeAnny i Marii, do tego dorzuciłbym oczywiste podobieństwo Silvemana do św. Józefa - gościa od czarnej roboty dla Boga, który ostatecznie jest często zapominany i pomijany, a jednak kluczowy. Zgadzam się również co do analogii Burta i Judasza.
Myślę natomiast, że za daleko wybiegają porównania do Hioba i Starego/Nowego Testamentu. Bliźniaczki-dziennikarki to jak dla mnie po prostu lud żydowski, który najpierw entuzjastycznie liczy na Jezusa (Mannixa) odnośnie nowych plotek, następnie czuje się przez niego oszukany i zawiedziony. W ostatniej scenie Mannix przekonuje jedną z bliźniaczek, by nie publikował plotek o Whitelocku, co może symbolizować rozłam i podział w religii żydowskiej. Natomiast Hobie Doyle to jak dla mnie Mateusz Lewita - ale taki bardziej w stylu "Mistrza i Małgorzaty" niż samej Biblii. Również kluczowa postać dla całej historii, a jednak nie do końca ogarnięta i świadoma tego, co robi. To prosty chłopak, który robi to, co do niego należy, ale jest posłuszny i wierny, przez co ostatecznie spotyka go nagroda. Ciężko mi natomiast znaleźć jakąś konkretną analogię dla Lawrence'a. Może to apostołowie-rybacy, którym często zaakceptować w swoim gronie celnika, ale na nakaz Jezusa to robią, a może znowu faryzeusze i uczeni w piśmie, którzy deprecjonują Nowy Testament.
Tak czy inaczej, nawet pomijając całą bogatą symbolikę dotyczącą wątku "biblijnego", mamy tu wspaniały obraz Hollywood z okresu rozkwitu i "upadku", pełno smaczków i naprawdę świetną, wielowątkową fabułę, do tego bardzo spójną. Humor jest zarówno inteligentny, jak i prostszy - żeby wyłapać wszystkie żarty i autoironię twórców ale i samych aktorów odgrywających role, trzeba się orientować w świecie filmu, jednak sporo scen jest zabawna sama w sobie (choćby genialny dialog z przedstawicielami różnych kościołów). Aż czy bolą jak człowiek widzi wystawiane tutaj oceny "1" i "2" - to już nie chodzi o kwestię gustu, ale po prostu trzeba być kompletnym ignorantem, żeby uznać za taki gniot film, gdzie aktorzy pokroju Tildy Swinton czy Ralpha Fiennesa, znani z ambitnych produkcji, zgadzają się odgrywać role mocno drugoplanowe. W moim przypadku film mocno przerósł moje oczekiwania, najlepszy obraz Coenów obok "Fargo" - przynajmniej z tego, co do tej pory widziałem.
Mi też ten film się podobał, szczególnie te odniesienia do różnych postaci, ciekawi mnie, czemu film ma tak słabe notowanie na filmwebie, na imdb też nie lepsze. Wg mnie to bardzo dobry film, niestety nie jestem humanistką, ale może ktoś rozwinie ten wątek...
Ps. masz bardzo podobny(ego) awatar(a) co brzask_8, przez chwilę myślałam że on to Ty :-)
Jestem na Filmwebie od prawie jego początku. I to wygląda tak, że kiedyś filmy które mi się podobały musiały mieć pow.7. Teraz filmy które mi się podobaja maja na ogół od 6 do 7. Czy gust mi się zmienił no nie sądzę. Kiedyś Filmweb był niszowy dla kinonamów od 5 lat nie jest niszowy jest dla wszystkich. No i oceny dobrych, a nie łatwych filmów spadają. Filmy ogladam wg klucza gustopodobni pow. 65% i 6 gwiazdek. Filmy co maja pow 7 i mniej niz 65% są dla mnie słabe - i nawet jak wkoncu obejże jakiś to w większości okazuje się słaby.
Aha, mój klucz jest taki:
1. nota 6,8 i wyżej
- jeśli poniżej (ale raczej nie mniej niż 6,2), a lubiany aktor(ka) to opinie "filmwebiarzy"
- jeśli rozbieżne, to podglądam ich gusta
2. wg klucza gustopodobni pow. 75%
3. lubiany reżyser - jak tutaj (to właściwie powinien być punkt 1.) - bez limitu ;-)
Czasem też takie ciekawostki jak Channing T. - tu lub w Nienawistnej 8
Także jeśli chodzi o niską notę Ave Cezar czy np. Obcego ciała, to węszę tu lobby antyreligijne